Dlaczego mowa u dziecka nie jest wcale najważniejsza?

28 lipca

Tytuł posta może na pierwszy rzut oka kłócić się z tym, o czym pisałam wcześniej. Podtrzymuję stwierdzenie, że dwulatek powinien mówić. Post jednak skierowany jest do rodziców tych dzieci, które zagrożone są opóźnionym rozwojem mowy: rodziców dzieci ze spektrum autyzmu, z problemami neurologicznymi, z Zespołem Downa... 
Rodzice, którzy przychodzą do logopedy z małym dzieckiem niemówiącym, chcą przede wszystkim, żeby zaczęło się ono komunikować za pomocą mowy. Kilka tygodni temu przyszła do mnie mama z synkiem, dziecko trzy latka, nie mówi. Mama załamana. Komunikuje się z chłopcem za pomocą gestów, dziecko je tworzy naturalnie, po swojemu. Ktoś mamie odradził taki sposób komunikacji, twierdząc, że jak będą gesty, nie będzie mowy. A ja byłam pod wrażeniem ich sposobu komunikacji...Podkreślę jednak, że dziecko jest z obciążonym wywiadem okołoporodowym, co może oznaczać, że brak mowy ma poważne podłoże.
Dziecko w swoim rozwoju na początku komunikuje się z nami spojrzeniem, krzykiem, potem gestem, często nawet gest pojawia się zanim maluch wypowie pierwsze sensownie brzmiące wyrażenia typu <pa>, <pa>. Zanim pojawi się mowa, w głowie dziecka pojawiają się słowa, nie potrafi ich jeszcze wypowiedzieć, ale przecież potrafi wskazać. To jest rozumienie. I w pierwszym etapie jest ono najważniejsze. Jeśli dziecko pokaże mi, że chce iść na dwór, to ja wiem, że ono wie, co to jest <dwór>, potrafi wyrazić swoją potrzebę. Czy uważacie, że to jest takie oczywiste? Dla nas dorosłych bez żadnych neurologicznych problemów rzeczywiście jest to zupełnie oczywiste. Ale w przypadku dziecka nie do końca. Bo bardzo często problemy z mową zaczynają się od problemów z rozumieniem a raczej mogą z nich wynikać. Dlatego, jeśli dziecko nie mówi, ale potrafi coś wskazać, rozumie moje polecenia (nie tylko kontekstowe), umie mi pokazać, że to piesek, a to kotek, że śpi, że je... to ja wiem, że te rzeczowniki i czasowniki są w jego główce, że ten system języka biernego się zapisuje a do tego przekonuję się, że ten maluch posiada również kompetencję komunikacyjną, bo jest w stanie gestem wskazać, czego potrzebuje a nawet umie odpowiedzieć w ten sposób na moje proste pytanie.
Braku mowy nie można lekceważyć.  Istnieją jednak obiektywne przeszkody, które nie pozwalają dziecku na nabywanie mowy adekwatnie do swojego wieku mające podłoże neurologiczne czy emocjonalne. Wtedy nie bez podstaw wprowadza się dziecku inne, wspomagające systemy komunikacji, ale zawsze towarzyszy im słowo. 
Brak mowy u dwulatka czy trzylatka powinien niepokoić. Jest to wystarczający powód, by odwiedzić specjalistę.
W kolejnym poście postaram się wytłumaczyć, dlaczego kompetencja komunikacyjna powinna być równie ważna jak kompetencja językowa i czym w ogóle różni się jedna od drugiej.

Podobne wpisy

0 komentarze

Popular Posts