Po co dziecku nuda i samochód z kartonów

26 czerwca

Pamiętam, kiedy byłam mała, zobaczyłam u koleżanki piękny samochód dla lalek barbie, miała również domek, o jakim mogłam tylko pomarzyć. Uwielbiałam się u niej bawić, ale nie zawsze mogłam. Dlatego w domu zrobiłam z pudełek swój własny samochód dla lalek. Miał nawet przyczepę. Moje lalki jeździły nad jezioro, czyli do łazienki, gdzie napełniałam wannę wodą.
Samo robienie samochodu to już był mój sposób na zabicie nudy.
Rodzice nie wszystko mogli mi kupić. Po pierwsze nie zawsze mieli na to pieniądze, po drugie... nie wszystko było dostępne w sklepach. Dziś jest wszystko, zabawki są tańsze, można kupować używane (choć i tak oczywiście nie wszystkich na nie stać). Sama wpadam w szał zakupów, kiedy wybieram coś dla naszych rodzinnych dzieci lub gdy kupuję pomoce do terapii. I teraz chcę się zatrzymać.
Ostatnio bliska mi osoba opowiadała o swoim pięciolatku, który bawił się z koleżanką. Przystawił do ucha zabawkowy telefon i udawał, że rozmawia z rodzicami, że ma tam różne dźwięki. Dziewczynka wzięła telefon w ręce i stwierdziła poważnie: "Ale przecież tu nic nie słychać"... Miała swojego własnego, prawdziwego smartfona.
Podstawiając dzieciom wszystko pod nos, zabijamy w nich kreatywność i wyobraźnię. Dziecko przestaje poszukiwać, tworzyć i kreować swój własny świat i nie uczy się w sposób twórczy świata, który go otacza.

Pomysł na transport. Kto się tak bawił?

Gdy jechałam do moich małych bliźniaków na dłuższy wypad, starłam się przygotować zabawy na każdy dzień. Żeby z ciocią było atrakcyjnie, by się nie nudziły. Przeglądałam blogi, strony internetowe, spisywałam te wszystkie zabawy, niektóre wymyślałam sama, wiele można znaleźć również na moim blogu. Ale przecież nuda bywa twórcza. Czasami warto pozwolić dziecku się ponudzić, po to, żeby stworzyło coś od siebie. W życiu dorosłym nie będziemy mieli możliwości kreowania dziecku przestrzeni w każdym miejscu i w każdym czasie.
Kilka dni temu byliśmy z małym u znajomej fizjoterapeutki. Zapytała, czy mamy dla dziecka leżaczek-bujaczek. Mamy. Tak, wiem... to nie jest dobre miejsce dla dziecka, przede wszystkim ze względów fizjoterapeutycznych. Sama nie wiem, po co go kupiliśmy... zresztą nasze dziecko i tak nie chce tam siedzieć. Ale fizjoterapeutka od razu powiedziała... tam jest za dużo bodźców... leżaczek się buja, muzyczka gra, jeszcze do tego wibracje i zabawki w zasięgu ręki. A przecież chodzi o to, żeby mały sam dotknął, żeby sam włożył wysiłek w poznawanie świata. Nadmierna stymulacja - tak jak brak stymulacji  - nie jest dobra. Jako terapeuta przecież to wiem, dlaczego jako matka się zatracam...
Zabawy wymyślane przez rodziców są cudowne i nie można z nich absolutnie rezygnować, ale czasem trzeba dać dziecku pustą przestrzeń, by mogło własnym pomysłem ją wypełnić.  A w zabawach warto wykorzystywać materiały, które nas otaczają. Niekoniecznie muszą być z najwyższych sklepowych półek i niekoniecznie prawdziwe :) Obym o tym pamiętała również jako matka.
Kochane maluchy, dziś bawicie się same.

Podobne wpisy

0 komentarze

Popular Posts